Stowarzyszenie Koci Los

 

1,5%

KRS: 0000270261

CEL: KOCI LOS 12613

Heniuś

Minęło 2 lata od czasu, kiedy odszedł za tęczowy most, a dobrego życia zaznał tylko 4,5 miesiąca. Był wspaniałym, mądrym i kochającym kotem, za którym do dzisiaj tęsknimy. Kochał wszystko i wszystkich. Tulił się do człowieka całym sobą. Dzielnie znosił każdy zabieg i zastrzyk. Jego historia jak wielu porzuconych kotów jest równie smutna. Wegetował na jakimś parapecie 4 lata. Wcześniej miał dom, lecz z tamtego życia nie zostało mu jednak nic. Zobaczono go przypadkiem - bez apetytu, ale z ogromnym brzuchem.

 

Nie można było czekać ani chwili dłużej. Jego stan był fatalny - brzuszek wielkości arbuza, stare złamania przednich łap, guz na klatce piersiowej, pobojowisko zamiast zębów. Stawy w okropnym stanie.
 

Heniu od momentu trafienia do nas każdego dnia przyjmował leki, jeździł na wizyty i cieszył się dobrym, szczęśliwym życiem w domu tymczasowym, aż niestety choroba wygrała. Heniu był kolejnym kotkiem w wielkiej potrzebie, którego nie można było zostawić na powolną śmierć w cierpieniu. Kochamy go do dziś i zrobiłyśmy dla niego wszystko, co można było. Od czasu jego odejścia patronuje naszemu bazarku, który stworzyłyśmy dla innych chorych i potrzebujących kotków.

Bonia

Bonia żyła na ulicy. Była chuda i nie chciała jeść. Choć była w bardzo złym stanie, to podchodziła do ludzi i dawała się głaskać. Piękna, choć zmarnowana i zmęczona, bo kładła się pod drzewem na mokrej trawie kiedy padał deszcz. Została zauważona, kiedy ratowałyśmy wywaloną z domu Gucię. Może wyczuła, że i dla Niej przyjdzie ratunek ? 

Bonia miała wtedy około 8 lat i to, co miała w pysiu, było dramatem. Stan zębów nie pozwał jej jeść przez ból, który odczuwała. Wyniki badań były tragiczne - od stanu zapalnego, po anemie i chore nerki. Bonia była hospitalizowana tak długo, aż jej stan pozwolił na przeprowadzenie zabiegu w pyszczku. Zniosła bardzo dobrze zabieg i można było dalej zająć się nerkami. Koteczka rozkochała wszystkich swoją ufnością i mimo zabiegów, kroplówek, leków i specjalnej, okazywała dużo wdzięczności. Gdyby nie nadszedł ratunek, to jej życie zakończyłoby się na tamtym trawniku w cierpieniu. Na szczęście dziś mimo choroby nerek Bonia trzyma się całkiem dobrze. Przybrała na wadze 2 kg i mimo specjalnej diety jest łasuchem. Przebywa w kochającym domu tymczasowym, w którym zostanie już na zawsze pod naszą opieką.

Krzysia

Była maleńka, bezbronna i potrącona przez tramwaj. Ważyła 64 dkg i toczyła wielki bój o życie. Jej siła walki i chęć przetrwania mimo ogromu cierpienia sprawiały, że pękały nam serca.

Jako mały kotek musiała przejść skomplikowaną operację, bo jej kosteczki były strzaskane tak mocno, że ma je zadrutowane do dziś. Z wielkimi opatrunkami na ciele i z fizycznymi ograniczeniami, dzielnie walczyła o życie każdego dnia.

 Krzysia została zaadoptowana przez, wydawałoby się dobrych ludzi, którzy dali jej dom wiedząc o jej nie pełnej sprawności, a Ona obdarzyła ich zaufaniem i miłością tak ogromną, że nie jeden może pozazdrościć. Niestety los bywa przewrotny, albo i ludzie nie do końca kochający i Krzysia 27.11.2021 wróciła do nas z adopcji po 3 latach.

Wróciła bardzo chora i chuda. Nie była leczona, kiedy zachorowała, co odbiło się na jej zdrowiu tragicznie. Dostałyśmy od właścicieli informację, że musi zostać uśpiona, bo nie ma dla niej ratunku. Zarządałyśmy wyników badań, by wiedzieć na jakiej podstawie, jednak takowych nie dostałyśmy. Ratunek przyszedł od nas, ale w zasadzie wymuszony. Jeździłyśmy robić jej kroplówki, bo właściciele i z tym mieli problem. Okazało się, że Krzysia mieszka w łazience i śpi w torbie transportowej - wtedy czara goryczy się przelała. Dom oznajmił, że nie będzie leczył, że sobie nie wyobraża poświecić się dla kota. Nasz żal za zmarnowanie zdrowia tej kocince był nie do opisania. Cel był jeden - by ją ocalić.

Wyniki nerkowe były tragiczne - stan zapalny całego układu moczowego oraz sepsa!  Od samego powrotu pod nasze skrzydła walczyłyśmy z całych sił o jej życie. Po mozolnej walce udało się, ale niestety nerki wciąż nie działają dobrze, a i pęcherz po tym co przeszedł musi być stale monitorowany. Krzysia trafiła do wspaniałego domu tymczasowego. Zakochała się w swoje tymczasowej opiekunce z wzajemnością. Kicia pozwala podawać sobie leki oraz kroplówki. Kocha jazdę samochodem, dzielnie poddaje się wszystkiemu podczas badań. Jest ufna i docenia czułość oraz miłość. Koteczka zostanie pod naszą opieką już do końca w kochającym i dbającym o nią domu tymczasowym.

Kiwi

Był styczeń 2018 roku. Miała sześć miesięcy, kiedy kierowca się nie zatrzymał i o mały włos nie zabił bezbronnego kotka. Kiwi trafiła do nas w bardzo ciężkim stanie, walcząc o przeżycie. Rdzeń był cały, ale miał duży obrzęk i jej nóżki nie działały. Stłuczony pęcherz powodował krwiomocz, a jej skóra była sina. To był bardzo smutny widok, bo nie mogła się ruszyć, a tuliła się do ręki, by zaznać choć odrobiny czułości.

 

Długo była leczona w szpitalu w lecznicy, potem intensywnie rehabilitowana w domu tymczasowym. Jako nasza podopieczna była z nami półtora roku, kiedy stał się cud. Ktoś pokochał ją równie mocno jak my, wiedząc, że będzie kotkiem pieluchowym, niechodzącym. Od czerwca 2019 roku Kiwi pieluszanka miała najcudowniejszy dom, jaki można sobie wymarzyć. Nowa opiekunka nauczyła się odpowiedniej pielęgnacji, ćwiczeń i pojawiała na kontrolach w lecznicy. Razem z Kiwi wyjeżdżała na działkę by ta mogła dotykać trawy, sięgnąć drzewa i rokoszować się wiatrem. Wszędzie, gdzie się pojawiała, wzbudzała zachwyt, że tak doskonale sobie radzi jako suwaczek. Była dzielna i wyjątkowa, tak bardzo kochała życie.

 

Niestety 24.02.2022 jej jedyna czynna nerka przestała działać. Kiedy nadchodził koniec, leżała jak zawsze na swojej podusi i mruczała. Kiwi zostawiła po sobie wiele dobra, zmieniając podejście do kotów kalekich. Nie budziła litości, ale budziła miłość. Kiwi zawsze będzie częścią nas, Kociego Losu reprezentantką walecznych i dzielnych suwaczków.

Nigdy o Niej nie zapomnimy.

 

Kiwusiowy domek, czyli wspaniała Marcelina Brewka napisała poradnik dla opiekunów kotków takich, jak ona, który można przeczytać tutaj

 

Misia

Chociaż odeszła za tęczowy most, to warto było każdego trudu, konsultacji, zabiegu i przetaczania krwi. Było warto, bo choć trochę zaznała domu, miłości, ciepła i czułego dotyku. Ubolewamy do dziś, że ten czas był tak krótki.

 

Misia została znaleziona w śniegu na wsi pod Wrocławiem. Była bardzo chuda, mokra i nie miała futerka pod brzuszkiem, szyją oraz na łapkach, jakby została wygolona. Była w fatalnym stanie. Zakatarzona, odwodniona i cierpiąca. Stan zębów wskazywał, że nikt nigdy o nią nie dbał. Niestety w wynikach wyszło, ze Misiunia ma bardzo chore nerki i od tego czasu rozpoczęła się intensywna walka - zabiegi, leczenie na każdy możliwy sposób i u najlepszych lekarzy weterynarii. Nie było łatwo, ale było warto. Misia umarła w domu tymczasowym, otoczona czułością i troską, bez cierpienia. Odeszła z miłością. Kochamy ją nadal i nigdy jej nie zapomnimy.

Starusia Babusia

Wypatrzona gdzieś na drodze lub w polu i wcale nie bezdomna. Posiadała dom, który jednak o nią nie dbał, bo koteczka była krzywa, poraniona, chuda i bez sił. Trudno było przejść obok niej obojętnie. Przyjechała z wybawicielką prosto do lecznicy, która została w szpitalu, by jej pomóc. Oddech grał z daleka, wyniki w kosmosie, a na łapakach wielkie rany z ubytkami - takie, że wymagały przeszczepu.

 

Kocineczka Babineczka w wieku około 16 lat nie o tyle była zniszczona wiekiem, a tym, że dom nie zadbał o nią ani trochę. A Babusia była ufna, tuląca się, mrucząca wdzięcznie, bo w końcu poczuła ulgę i troskę. Kiedy jej stan pozwalał opuścić szpital, pokochał ją wspaniały dom, by mogła cieszyć się dobrym życiem. Niestety mimo leków, diety i ogromnego zaangażowania dał o sobie znać guz na wątrobie, który w końcu wygrał. Jej dobre życie trwało krótko, ale nie umarła na tamtym polu, nie umarła w boleściach. Odeszła w swoim domu, u boku swojego człowieka i na swojej kanapie.

 

Czasem to dobre życie trwa krótko, ale każde z Nich zaznało czułości i miłości i to jest najważniejsze w tym, co robimy. Do zobaczenia kochana Babusiu.

 

 

      PROGRAMY

     PARTNERSKIE

 

 

KONTAKT

 

kocilos.wroclaw@gmail.com

 

       721319902

 

       609325934

 

Regon: 522124465

NIP: 899-292-67-78

 

Facebook

 

Instagram

 

Kociolosowy bazarek charytatywny

 

 

 

 

 

 

WSPIERAJ NASZE            KOTY

 

Stowarzyszenie Koci Los

Nest bank

14 2530 0008 2041 1073 9031 0001

Dane do przelewów zagranicznych:

SWIFT NESBPLPW

 

 

 

 

 

KRS 0000270261

CEL SZCZEGÓŁOWY:

KOCI LOS 12613